David Cronenberg zjadł zęby na robieniu niewygodnych filmów. Oczywiście w dużej mierze przez formę, w której się rozsmakował i osiągnął mistrzostwo – czyli horror cielesny. Jest w tym szczery i bezkompromisowy tak samo, jak jego bohaterowie.

Naga szczerość

Wypadające zęby i paznokcie Setha w Musze oraz mięsny waginomagnetowid w Wideodromie to tylko bardziej znane przykłady rzeczy budzących odrazę w filmach Cronenberga. Pod tym względem Zbrodnie przyszłości nie odstają ani odrobinę. Wręcz przeciwnie, bohaterowie namiętnie tną się skalpelami, skaryfikacja (za PWN: rodzaj zwyczajowego okaleczenia ciała, w wyniku którego powstają trwałe blizny) jest na porządku dziennym. To świat, w którym nie ma bólu, więc ludzie rekompensują sobie narzędziami chirurgicznymi brak bodźców. Kiedy Saul (Viggo Mortensen) i Caprice (Léa Seydoux) zaczynają swój performance, kamera nie szczędzi zbliżeń na rozcinane brzuchy i świeżo wydłubywane organy.

Paradoksalnie bardziej kontrowersyjna niż efekty specjalne, może być szczerość i bezpośredniość bohaterów. Dzieciobójczyni mówi, że przyznała się do morderstwa syna, bo jest winna. Ojciec w żałobie mówi bez ogródek, że ma w domu ciało dziecka, bo „przecież to jego dziecko, więc gdzie ma być”? Główny bohater w scenie uwodzenia mówi wprost, że tradycyjnie pojmowany seks nie jest jego mocną stroną. A wrażliwa na sztukę artystka po obejrzeniu skaryfikacji koleżanki mówi jej, że też czuje potrzebę, by rozciąć sobie twarz. Taka otwartość, mówienie konkretnie o swoich potrzebach, uczuciach i ograniczeniach, może być onieśmielająca, wręcz odstraszająca. Zwłaszcza że bohaterowie rozmawiają o trudnych rzeczach, co sprawia, że niejeden widz poczuje się nieswojo.

Reżyser jest tu tak samo autentyczny w swoim przekazie, jak jego bohaterowie. Chciał nakręcić film ze scenami chirurgii performatywnej i jak powiedział, tak zrobił. A pokazując nam ciała bohaterów – na zewnątrz i od środka – po prostu realizuje swoje założenie. Jak na Davida Cronenberga przystało, z profesjonalnym spokojem i chirurgiczną precyzją. Dokładnie tak, jak konsekwentnie robi od ponad czterdziestu lat. Jakby chciał powiedzieć do widzów: „Czego się spodziewaliście”? To rozbrajająca szczerość. Nie da się ukryć, że po kim, jak po kim, ale właśnie po tym twórcy można się było tego spodziewać.

David Cronenberg Zbrodnie przyszłości

Chirurgiczne obietnice

Nigdy bym nie pomyślał, że po ponad dwudziestu latach Cronenberg wróci do horroru cielesnego. Niejednokrotnie był o to pytany w wywiadach i zazwyczaj mówił, że na razie nie jest zainteresowany, ale może kiedyś.

Do końca lat 90. miał ugruntowaną pozycję tzw. króla horroru wenerycznego z kilkunastoma świetnymi filmami na koncie. Cronenberg doczekał się swojego przymiotnika – cronenbergowski. Jednak od tamtej pory nakręcił pięć filmów, w których horror cielesny prawie nie był obecny. To Pająk, Historię przemocy, Wschodnie obietnice, Niebezpieczna metodaMapy gwiazd. To dojrzałe dramaty psychologiczne, które mają wszystkie cechy autorskiego kina Cronenberga, ale żaden z nich to nie horror cielesny. Wszystko wskazywało na to, że dawne cronenbergowskie kino skończyło się bezpowrotnie, a filmy po 2000 roku są kolejnym rozdziałem w karierze tego twórcy.

Pierwsze przesłanki, że Cronenberg nie powiedział ostatniego słowa w temacie horroru cielesnego, pojawiły się w 2014 roku wraz z premierą jego debiutu literackiego, powieści Skonsumowana. To historia pary fotoreporterów, którzy zbierając materiały do swojej pracy, poznają ludzi o nietypowych zainteresowaniach. Książkę czyta się jak zaginiony scenariusz niezrealizowanego filmu Cronenberga z lat 80. Technologia przedłużeniem człowieka, fobie, fetysze – te czarujące elementy pobudziły wyobraźnię fanów, którzy doceniając nowego Cronenberga, tęsknili za starym. I niecałą dekadę później marzenie tych wszystkich nostalgicznych kinofilów się spełniło. Zbrodnie przyszłości są mokrym snem na jawie dla fanów Wideodromu czy eXistenZ.

David Cronenberg jest ostatnim reżyserem, który praktykowałby tzw. fanservice. Od lat konsekwentnie i przerabia w swoich filmach te same motywy, ubierając je w różne konwencje. To prawie zawsze jest albo relacja człowieka z technologią, seks i przemoc, albo prawo do wolności słowa. O wszystkich tych rzeczach – w różnych proporcjach – mówią Wideodrom, Nagi luncheXistenZ. Najnowszy film kontynuują tę tradycję. Każdy leitmotiv powraca tu w nowej odsłonie, ale łącząc się, nabierają znajomego kształtu. I jest w tym ta sama szczerość. Dla fanów Davida Cronenberga Zbrodnie przyszłości to spełnienie marzeń. Dla nowych widzów – świetne wprowadzenie do Cronenbergowskiego uniwersum.

viggo mortensen