David Cronenberg mawia, że nie wraca do swoich filmów i nie myśli o nich, kręcąc kolejne. Po Skanerach od razu zabrał się za Wideodrom i Martwą strefę, a w lata 90. wszedł kontrowersyjnym Nagim lunchem. W międzyczasie Pierre David, który był producentem Skanerów, najwyraźniej stwierdził, że nie zarzyna się złotonośnej kury, a historia mutantów-telepatów zasługuje na serię filmów. Pchnięto akcję kilkanaście lat do przodu i Scanners II: Nowy porządek dostali innych bohaterów i fabułę.
Ten dobry to David Kellum (David Hewlett), student weterynarii o aparycji i charyzmie młodego Donalda Tuska. Za to ten zły, Peter Drak (debiutujący w filmie Raoul Trujillo), przypomina opętańczą krzyżówkę Boba Marleya z Beniciem del Toro. Obaj trafiają do instytutu doktora Morse’a (Tom Butler), producenta EPH-2. To ulepszona wersja Ephemerolu, znanego z pierwszej części środka wyciszającego głosy słyszane przez skanerów. Stosujący go mutanci bardzo szybko się uzależniają i bez EPH-2 nie potrafią funkcjonować. Doktor Morse wraz z komendantem policji Forresterem (Yvan Ponton) próbują po kryjomu szkolić skanerów, by dzięki nim zwiększyć swoje wpływy i przejąć władzę w mieście. Po drodze krwawo rozprawiają się z opornymi politykami. O ile niezrównoważony Drak wydaje się stworzony do takich zadań, o tyle Kellum wolałby nie mieć z tym nic wspólnego. Ostatecznie, zmuszony przez okoliczności, staje się bohaterem mimo woli. To dobry chłopak i sumienie nie pozwala mu bezczynnie patrzeć na złe rzeczy.
Nowy porządek, stare pomysły
Scanners II: Nowy porządek jest o kilka klas słabszym filmem od jedynki. Głównie przez powtarzanie tych samych zabiegów. A właściwie pomnażanie, bo wszystkiego, co było u Cronenberga, u Duguaya jest więcej, jak na sequel przystało. Duet Morse’a i Forrestera pełni identyczną funkcję co doktor Ruth w Skanerach, po prostu rozbito jedną postać na dwie. Z kolei protagonista Kellum, choć studiuje weterynarię, w rzeczywistości na uczelni spędza jakieś trzydzieści sekund. Przez resztę filmu siedzi w samochodzie lub przed telewizorem, ewentualnie idzie do sklepu zeskanować jakichś złodziejaszków, ale przez większość filmu się snuje. Cameron Vale w Skanerach też się snuł, ale on miał na to więcej czasu, bo był bezdomny i nie studiował weterynarii. Pomysł na antagonistę też ściągnięto od Cronenberga. Draka, tak samo jak Revoka, leczono psychiatrycznie i zabijał z zimną krwią. To też bez wątpienia najciekawsza postać w całym filmie. Jedyna różnica jest taka, że Michael Ironside jako Revok był chłodnym i metodycznym zabójcą, a Raoul Trujillo jako Drak zachowuje się niczym wściekły pies. Trudno natomiast porównać ich aktorsko, bo obaj to naprawdę świetni antagoniści.
Co dwie wybuchające głowy to nie jedna
Nie da się ukryć, że Scanners II: Nowy porządek mają kilka całkiem mocnych punktów. Jest to na pewno wspomniany Trujillo, który aktorsko zjada resztę obsady na śniadanie. Jego twarz jest w ciągłym, spazmatycznym ruchu, płynne przechodzi między wściekłością, upojeniem i strachem. Przy tym nawet najgłupsze dialogi podaje w angażujący sposób. Aktor grywa do dziś, czasem w dużych produkcjach (Apocalypto), ale zazwyczaj wykorzystuje się ułamek jego warsztatu, a szkoda. Kolejnym atutem filmu Duguaya są efekty specjalne.
Te pęczniejące głowy, ta topiąca się skóra, nawet jedno ciało wyssane do sucha (rzecz jasna telepatycznie) – może nie jest to uczta dla oczu, niemniej czuć ten VHS-owy klimat starego, złego kina klasy B. Wszystkie te cuda zmajstrował Mike Smithson, który pracował m.in. przy Egzorcyście III, Thorze i wyglądzie Josha Brolina w Deadpoolu 2. Widać, że facet zna się na rzeczy, a jeśli cokolwiek go ograniczało, to nie umiejętności, tylko budżet.
Cronenberg miał rację, że nie drążył tematu i zabrał się za realizację nowych pomysłów. Innego zdania był Pierre David, który nie tylko wyprodukował Scanners II: Nowy porządek, lecz także Scanners III AKA Scanners – Pojedynek. Mało tego, wyreżyserował też jedną z dwóch części Scanner Copa, spin-offu serii. Łącznie powstało pięć filmów o skanerach, z czego tylko jeden Cronenberga. Kolejne części raczej nie powstały z potrzeby serca. To nie znaczy, że Scanners II: Nowy porządek nie dostarcza rozrywki, zwłaszcza miłośnikom złego kina. Są ulice pełne dymu, przelatujące gazety, pstrokate automaty do gier, stanowczo za duże ubrania i bombastyczna muzyka z syntezatorów. Brakuje tylko szansy na zobaczenie tego filmu na kineskopowym telewizorze, najlepiej na kasecie wideo.
OCENA: 3/10
Brak komentarzy